Chwilowo będzie przerwa w nadawaniu :> Niewynikająca - niespodziewanie - z mojego lenistwa i faktu gównianych zdjęć, tylko z przymusu estetycznego. Pani Skeff chciała być kreatywną matką, dbającą o rozwój artystyczny swych bachorząt i zaproponowała wykonanie dzieła artystycznego pt. motylek z kaszy. Kasza musiała być w różnych kolorach, bo my motylka takiego tropikalnego mieliśmy w planach. Wyszedł nam gotycki, bo matka Skeff miała tylko zielony, ciemnoniebieski i fioletowy barwnik. Farbowanie kaszy jest proste - wrzuca się ziarna do miseczki z barwnikiem spożywczym (rozpuszczonym w wodzie). Ale nie miesza się rączką białą, tylko badylkiem jakimś. Na drugi raz będę wiedziała \m/
Rączki me szorowałam dwa dni, a paznokcie skróciłam do granicy bólu, bo tylko w ten sposób mogłam się pozbyć zieleni :o)
Dlatego chwilowo - zasłona milczenia. Ale wrócę :>
My green fingres are result of my creativity/stupidity - kids and pigments and lack of rubber gloves. I have to find my real skintone under this green cover till I start swatching again :>
Pieśń w zasadzie na temat.
Haha, dobry, rozruszający post na noc ;-)
OdpowiedzUsuńHaha ale gdzie efekt?:D Gdzie gotycki motyl z kaszy ja się pytam?:D Do końca notki myślałam, że będzie on uwieczniony na zdjęciu:D A paznokcie to matka Skeff ma świetne nawet skrócone maksymalnie:P
OdpowiedzUsuńNo właśnie też mi czegoś brakowało w tym poście! Będzie edycja, bo motylki cyknęłam dziś rano, specjalnie dla Ciebie :-)
UsuńPadłam :) Jak będę farbować kaszę z moją małą, to przyodzieję na łapencje jakieś gumiaki ;P A powiem Ci w tajemnicy, że moja palce wyglądały podobnie po zmyciu lakieru ciemnozielonego z Wibo Express Growth :/
OdpowiedzUsuńCzyli zamiast robić z siebie jełopa, mogłam zwalić wszystko na lakier do paznokci?! Demyt! ;)
Usuńhaha :) dziękuję za taki rozweselający post od rana :D
OdpowiedzUsuńPolecam się :>
UsuńDałaś czadu haha :) Dzięki za ostrzeżenie - my ostatnio zamrażamy wodę z barwnikami, nie będę już w nia paluchów ładować.
OdpowiedzUsuńNie no, nie chcę Ci psuć zabawy :> Może Wy tam macie jakieś porządne, wyrafinowane barwniki :oP
UsuńHehe, Glen Danzig jak zwykle na obcasach, ale daje radę B-)
OdpowiedzUsuńŁohohohohooo! :D
OdpowiedzUsuńMrotzschny Motelek to i łapki muszo być topielcze, ani chybi.
Muszę powiedzieć, że łzami się nie zalałam z powodu zielonej poświaty - ja lubię takie efekty :> Jak byłam blond farbowana, to nigdy cholera nie chciały mi wyjść zielone włosy, jak czasami wychodzą przy eksperymentach z rozjaśnianiem.
UsuńA zdjęcie motylka gdzie? ;)
OdpowiedzUsuńRównież czekam na motylka-destroyera :)
OdpowiedzUsuńPax! Pax!
OdpowiedzUsuńWieczorem będą motylki! B-)
No właśnie gdzie te motylki?;P Kochana prawdziwa Matka Polka z Ciebie, pazurki krótko- zielone bardzo oryginalne, nie każdy może sobie na takie pozwolić;) A post.... jak zawsze zarąbisty, uśmiałam się jak nic;))))
OdpowiedzUsuńHehe, Ciebie też to niedługo czeka - niech moja głupota świeci Ci przykładem :o)
UsuńJestes wielka, bede sie uczyc na Twoich bledach:)
Usuńwspółczuje
OdpowiedzUsuńbywa i tak :) pochwal się dziełem swych latorośli :)
OdpowiedzUsuńNie wiedziałam, że ktoś tego jeszcze słucha :o :D
OdpowiedzUsuń