Chciałam poczuć się kobietą absurdalnie luksusową i postanowiłam nabyć absurdalnie drogi i absurdalnie zbędny pędzel do guerlainowskich Meteorytów, wersja niebieska by Emilio Pucci. Ponieważ to była letnia, limitowana edycja, znalezienie go teraz, w czasie zimowych wyprzedaży, graniczyło z cudem. Ale udało się, dopadłam go, oczywiście zupełnie przypadkowo - historia typu: wyszła po ziemniaki, wróciła z deską do prasowania.
Był w Sephorze, na półce z wyprzedażą, pięknie zaklejone pudełeczko, żeby nie otwierać i nie macać na daremno. Zgarnęłam, przy kasie wdałam się jeszcze z panią w miłą dyskusję o Meteorytach i punktach na mojej karcie lojalnościowej. Tadam! Mam go!
Spieszyłam się bardzo, więc biegiem do samochodu. Ale coś mnie tknęło. Odkleiłam taśmę, wyjmuję piękne etui, otwieram, a tam...
...pusto, wiatr hula. Normalnie pociemniało mi w oczach. To se, debilka, pędzel kupiłam...
Lecę na górę, wpadam do Sephory i referuję pierwszej z brzegu pani moją tragedię. Pani zajrzała jeszcze raz do etui, bo przecież mógł się gnój schować gdzieś w rogu albo po ciemku mogłam nie zauważyć - pędzel czarny i etui w środku czarne też \m/ Popatrzyła na mnie dziwnie (~ nie chcę doszukiwać się kontekstu ~ ), ale chyba miałam desperację/żądzę mordu w oczach, bo powiodła mnie na konsultację z drugą panią (tą od konwersacji). Tamta pani bez mrugnięcia okiem wymieniła mi pudełka (na szczęście mieli jeszcze jedno). I bardzo jej za to dziękuję!
Tak, jestem kretynką, że nie sprawdziłam na miejscu zawartości pudełka. Do tej pory nie było takiej fuszerki, a parę razy zdarzyło mi się przepuści kasę w Sephorze. Nie jestem zwolenniczką pokątnego rozklejania/rozrywania opakowań - to niezbyt fair. Rozwiązanie jest proste: proście konsultantkę, aby zrobiła to za Was, przy Was. Wtedy będzie i legalnie, i bezpiecznie. Takoż i ja czynić będę.
Moje skołatane nerwy ukoi tylko Rachel.
ale numer! ja bym chyba zawału dostała, gdybym ujrzała takie puste pudełko, szok... całe szczęście, że nie robili problemów z wymianą...
OdpowiedzUsuńMi to się słabo robi na samą myśl, że mogłam go sprawdzić dopiero w domu!
UsuńTo mi przypomina moją historię z lakierem Essie z SP, który w domu okazał się nie mieć pędzelka;( Niestety w moim przypadku obsługa nie była tak miła, wręcz dopatrywali się czy aby sama tego pędzelka nie wygryzłam. SZOK!
OdpowiedzUsuńHehe, Mania, a może jednak chapnęłaś sobie ten pędzelek ząbkami?! :D
UsuńSama bym się czegoś takiego nie spodziewała i raczej też bym tego w sklepie nie otworzyła!
OdpowiedzUsuńAle tak jak głosi przesłanie, nauka na Twoich błędach!
Jak dobrze, że wymieniły Ci na opakowanie z zawartością!
Podejrzewam, że gdyby nie było drugiego egzemplarza - mogłoby nie być tak miło :-[
Usuńaż mi serce stanęło.. super, że się wszystko dobrze skończyło ;)
OdpowiedzUsuńja w sklepie nigdy opakowań nie odklejam, ale staram się robić to tuż po wyjściu, tak dla pewności ;)
Mądra z Ciebie kobieta! Ja teraz już też tę procedurę sobie przyswoję.
Usuńa i mam jeszcze nawyk dokładnego sprawdzania paragonów ;) czy to po zakupach kosmetycznych czy spożywczych :D
UsuńDlatego też pierwsze co robię po kupnie kosmetyku to otwarcie pudełka i sprawdzenie czy wszystko jest ok... Jednak kupując pędzel chyba też nie przypuszczałabym, że go w środku nie znajdę;) A swoją drogą.. w jakiej cenie pędzel ten udało Ci się upolować na wyprzedaży?;> Bo sama też się na niego czaiłam swojego czasu...
OdpowiedzUsuńNo jest prześliczny i nie mogłam mu się oprzeć :D
OdpowiedzUsuńKosztował 115 zł. Wciąż sporo, jak na nienajlepszy pędzel, ale byłam na tę niebieską wersję dziko najarana.
OdpowiedzUsuńo jaaa :P to niezle musialas sie wkurzyc/wystraszyc :P ja bym sie bala, ze pomysla, ze ukradlam :P ale dobrze, ze walczysz o swoje i ze wszystko sie w efekcie dobrze skonczylo :)
OdpowiedzUsuńChyba padłabym na zawał serca, gdybym była w Twojej sytuacji. Mam tego typu pędzelek Guerlaina do meteorytów i niestety nie jest najlepszej jakości :/
OdpowiedzUsuńTo prawda, pędzel fatalny, ale byłam tego świadoma (mam klasyczny) i przyjęłam go z dobrodziejstwem inwentarza :-)
Usuńuf, całe szczęście wszystko dobrze się skończyło :) stresik musiałaś mieć nie mały ;)
OdpowiedzUsuńno powiem ci, opowieść mrożąca zamek w portfelu :D dobrze, że kobieta nie robiła ci problemów.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam, A