wtorek, 29 stycznia 2013

Motylki

Bestie nienasycone, już mnie tak nie molestujcie...

TADAM!

 


Bardzo proszę zwrócić uwagę na radosną czerwoną japę motylka z lewej. Motylek z prawej jest Django, wnosząc z karnacji.


poniedziałek, 28 stycznia 2013

Prosimy nie regulować odbiorników

Chwilowo będzie przerwa w nadawaniu :> Niewynikająca - niespodziewanie - z mojego lenistwa i faktu gównianych zdjęć, tylko z przymusu estetycznego. Pani Skeff chciała być kreatywną matką, dbającą o rozwój artystyczny swych bachorząt i zaproponowała wykonanie dzieła artystycznego pt. motylek z kaszy. Kasza musiała być w różnych kolorach, bo my motylka takiego tropikalnego mieliśmy w planach. Wyszedł nam gotycki, bo matka Skeff miała tylko zielony, ciemnoniebieski i fioletowy barwnik. Farbowanie kaszy jest proste - wrzuca się ziarna do miseczki z barwnikiem spożywczym (rozpuszczonym w wodzie). Ale nie miesza się rączką białą, tylko badylkiem jakimś. Na drugi raz będę wiedziała \m/
Rączki me szorowałam dwa dni, a paznokcie skróciłam do granicy bólu, bo tylko w ten sposób mogłam się pozbyć zieleni :o) 
Dlatego chwilowo - zasłona milczenia. Ale wrócę :>

 
My green fingres are result of my creativity/stupidity - kids and pigments and lack of rubber gloves. I have to find my real skintone under this green cover till I start swatching again :>






Pieśń w zasadzie na temat.




piątek, 18 stycznia 2013

OPI Can't Let Go (liquid sand)

Zaczynam podejrzewać się o syndrom zblazowanej lakierowej królewny, której już nic jara i generalnie to wszystko już było. Myślałam, że może nadchodzące Euro Centrale będzie przełomem (w materiałach prasowych wyglądało świetnie), ale - sądząc po swatchach w sieci - dupy nie urwie. Dlatego rzuciłam się na nowatorski twór, czyli lakiery piaskowe. No, że niby faktura taka sama. Jeżeli w piasku możemy znaleźć brokatowe heksagony - to rzeczywiście, faktura jest identyczna. Wiadomo już, że tylko jeden piaskowiec im się udał, a mianowicie Stay The Night, czyli czarny piach z czerwonym brokatem. Mnie jakoś perwersyjnie kusił fiolecik - bardzo lubię ten kolor, ale w realu się do niego nie zbliżam tudzież nie noszę. Reszta z kompletu będzie dla mamuni :>

Lakier jest naprawdę niezły. Kolor to stonowany, ciemny, ale klarowny fiolet, w cudownie zimnym odcieniu (zdjęcia są gówniane, a lakier nie jest taki radosny i żywy. Troszkę ciemniejszy i spokojniejszy). Faktura piaskowa, wielowymiarowa. Po nałożeniu jest chropowaty, ale nie ma nierówności i nie szarpie pazurami swetrów z kaszmiru, jak niektóre glittery. Jest matowy, ale ma bladofioletowe drobinki połyskujące i te cholerne heksagony. Coś jak pochodna wykończenia zamszowego, ale bardziej wyrazista. Ponieważ nie wolno zbeszcześcić go żadnych zasychaczo-utwardzaczem, schnie minimalnie dłużej - nie lękajcie się jednak, słowo minimalnie zostało użyte celowo. Noszę go trzeci dzień i na razie mam tylko pościerane końcówki, ale ja to uwielbiam, więc lewituję ze szczęścia. Naprawdę dużą radość mi sprawił, aczkolwiek widzę jedną wadę: nie za bardzo da się wydłubać te głupie blachy brokatu, które ktoś w OPI, w swej mądrości, sypnął do wiadra z lakierem  (a może to Meraja sypała?!). Dłubałam dziś w nich zawzięcie, siedząc w komunikacji miejskiej zresztą, ale ni cholery - nie dało się. Jednak polecam - mała rzecz, a cieszy.

I must admit that liquid sand formula is pretty cool. I feel like I don't have such fun with polishes anymore. I've seen it before was the most repeated comment I've been making over past few months. Forthcoming Euro Centrale collection was expected to be something fresh, but as far as I know it's not. So I was desperately seeking for something new and that's why I purchased sands from Mariah Carey' set. And I don't regret it! First of them was purple one - looks very good, the texture is sth like a suede one, but more intense. It really reminds you of a sand. Of course if you've seen a sand with glitter hexagon parts :>






 



Teraz Meta i jej Piaskowy Dziad. No chyba nie myślałyście, że Meraja mi podejdzie pod rękę...?!


środa, 9 stycznia 2013

OPI Vanilla-zuela

Strasznie lubię czytać na innych blogach posty z cyklu idealny nudziak. Bo tak, jak trzeba mieć w domu czerwień typu Malaga Wine i to jest obowiązkowe, tak fajnie mieć swojego nudziaka, który robi nam tzw. manequin hands. Czyli jest perfekcyjnie dopasowany do koloru naszej skóry. 

W ramach stosowanie rozwiązań nieszablonowych, moim idealnym nudziakiem, jest bladziutki beżyk podbity żółcią, co jest o tyle zaskakujące, że ja jestem niebiesko-różowa. Poniższe obrazy wskazują, że muszę być zimno-neutralna, skoro żółty mnie nie skrzywdził :>

Lakier to Vanilla-zuela z kolekcji South America z 2002 r., czyli tzw. black label. Kolor to jest beżowy, koło wanilii to on chyba nawet w życiu nie stał. Pędzelek wąski, lakier rzadki, aplikacja jak w pastelach - pain in the ass, na dodatek smuży i nierówno kryje. Oczywiście nie wolno wykluczyć opcji, że to ja nie potrafię się nim obsługiwać. Fakt, jest faktem - to nudziak mojego życia, niestety. Aczkolwiek jest jeden problem: pochodzi z kolekcji sprzed 10 lat i - umówmy się - w którymś momencie przestali go już produkować. Więc moja butelka ma parę lat, tak lekką ręką licząc. Miewałam już lakiery dziesięcioletnie, ba! nawet ich używałam - obyło się bez ofiar w ludziach i sprzęcie. Ale Vanilla-zuela zwyczajnie śmierdzi. I to nie jest charakterystyczny zapach lakieru, tylko raczej lekkiego już stęchnięcia. 

I've found my perfect nude polish, which gives me real manequin hands. What is odd - this one has yellow undertones, whether  I am rather cool toned with pink/blue shades. It's OPI's black label, but application was pain in the ass. Anyway - it's a match made in heaven :>


 






 




Jeśli jesteście wielbicielkami kremu uniwersalnemu z Oriflame i macie migdałową wersję na zakładzie - lakier ma ten sam kolor w zasadzie.

PS. Obczajcie moje wypasione zdjęcia w kółeczkach \m/






Nie wiem dlaczego, ale pierwszym utworem, który przyszedł mi do głowy po napisaniu tego posta, był...



Motley Crue nigdy nie byli jakoś szczególnie przeze mnie wielbieni, ale Dr. Feelgood to jedna z najlepszych płyt tamtych czasów - z niej właśnie pochodzi powyższy kawałek. A historia jest taka, że basista Nikki Sixx kiedyś tak strasznie się naćpał, że prawie udał się na tamten świat - doszło do zatrzymania akcji serca. Na ten padół łez sprowadziły go dwa zastrzyki z adrenaliny, zaaplikowane prosto w serce. Gdy ocknął się w szpitalu, nie tracił czasu, szybki i zdecydowanym ruchem wyrwał sobie wszystkie rurki i kabelki, które miał powkładane w różne otwory ciała, wygładził szpitalną koszulę i poszedł sobie precz. No i właśnie niedługo potem popełnił tę pieśń. Pan Nikki Sixx wygląda dziś tak:





poniedziałek, 7 stycznia 2013

Uczcie się na moich błędach

Chciałam poczuć się kobietą absurdalnie luksusową i postanowiłam nabyć absurdalnie drogi i absurdalnie zbędny pędzel do guerlainowskich Meteorytów, wersja niebieska by Emilio Pucci. Ponieważ to była letnia, limitowana edycja, znalezienie go teraz, w czasie zimowych wyprzedaży, graniczyło z cudem. Ale udało się, dopadłam go, oczywiście zupełnie przypadkowo - historia typu: wyszła po ziemniaki, wróciła z deską do prasowania. 



Był w Sephorze, na półce z wyprzedażą, pięknie zaklejone pudełeczko, żeby nie otwierać i nie macać na daremno. Zgarnęłam, przy kasie wdałam się jeszcze z panią w miłą dyskusję o Meteorytach i punktach na mojej karcie lojalnościowej. Tadam! Mam go!


Spieszyłam się bardzo, więc biegiem do samochodu. Ale coś mnie tknęło. Odkleiłam taśmę, wyjmuję piękne etui, otwieram, a tam... 
 


...pusto, wiatr hula. Normalnie pociemniało mi w oczach. To se, debilka, pędzel kupiłam...
 


Lecę na górę, wpadam do Sephory i referuję pierwszej z brzegu pani moją tragedię. Pani zajrzała jeszcze raz do etui, bo przecież mógł się gnój schować gdzieś w rogu albo po ciemku mogłam nie zauważyć - pędzel czarny i etui w środku czarne też \m/ Popatrzyła na mnie dziwnie (~ nie chcę doszukiwać się kontekstu ~ ), ale chyba miałam desperację/żądzę mordu w oczach, bo powiodła mnie na konsultację z drugą panią (tą od konwersacji). Tamta pani bez mrugnięcia okiem wymieniła mi pudełka (na szczęście mieli jeszcze jedno). I bardzo jej za to dziękuję!



Tak, jestem kretynką, że nie sprawdziłam na miejscu zawartości pudełka. Do tej pory nie było takiej fuszerki, a parę razy zdarzyło mi się przepuści kasę w Sephorze. Nie jestem zwolenniczką pokątnego rozklejania/rozrywania opakowań - to niezbyt fair. Rozwiązanie jest proste: proście konsultantkę, aby zrobiła to za Was, przy Was. Wtedy będzie i legalnie, i bezpiecznie. Takoż i ja czynić będę.

Moje skołatane nerwy ukoi tylko Rachel.







czwartek, 3 stycznia 2013

Essie Where's My Chauffeur?

Tak to jest, że najmocniej zakochujemy się w lakierach, do których początkowo wcale nie byłyśmy przekonane. Mnie strasznie jarał Butler Please, a Szofera wzięłam z lakieroholicznego obowiązku - niebieski jest (w tym miejscu dziękuję dobrej kobiecie Mad!). A tu niespodzianka - Butler mi średnio podszedł, za to Szofer - bajka. I tu jest wskazówka kolorystyczna - lakier ma kolor drogerii Douglas. To identyczny odcień. Jak wiecie, jestem debilem graficzno-komputerowym i nie potrafię tak dostroić koloru w moim, równie debilnym, programie do obróbki. Ale to ten sam odcień błękitnego turkusu, w w barwach drogerii. Kiedyś maznęłam sobie, w Douglasie właśnie, testerem Diora St. Tropez (wyłam do niego po nocach) - to ten sam, "firmowy" odcień Douglasa :>
Zwróćcie uwagę na moją niezwykle skomplikowaną artystycznie koncepcję umieszczenia papieru pakowego z Douglasa w tle. Poraża nowatorskością konceptu i jakością realizacji, co? :>
Lakier nosi się świetnie. To krem, ale dosyć luźny w malowaniu. Na paznokciach nie przetrwał jakoś zabójczo długo, ale - umówmy się - przygotowania do świąt zawierają w sobie pewien element parcy fizycznej :oP 
Robiłam nim kilka mani pod rząd, a to zdarza się nieczęsto. Zdecydowanie ten Essiak był mi pisany. Na koniec pociągnęłam go topem z Essence Glisten Up! Ten samo kolor bazowy, więc ledwo go widać.




 




W nowym roku będzie nowy cykl:  chłopak z gitarą byłby dla mnie parą :> No bo jaki jest męski odpowiednik "playmate"?
W większości przypadków w opcji "wczoraj" i "dziś" - my, stare kobiety, też mamy co wspominać \m/

Jako pierwszy Rachel Bolan!