środa, 29 sierpnia 2012

TAG Reading Is Cool


Dziś będzie TAG. Dostałam go od boskiej Mad z bloga MadAsAHatter
Ona zawsze mnie TAGuje, dobra kobieta \m/ I bardzo jej dziękuję, bo ja lubię TAGi, a z racji lekkiego zapyzienia mojego bloga - wszystko mnie omija :oP

Jako rzecze obrazek - będzie o czytaniu.


O jakiej porze dnia czytasz najchętniej?
Chyba jak wszyscy - wieczorem :o) Ale kiedyś bardzo lubiłam w ciągu dnia: za oknem jakaś miła deszczowa jesień albo śnieżna zima, a ja pod kocykiem, z herbatką i jakąś lekturą... Coś pięknego! Odkąd wpadłam na pomysł powiększenia rodziny - to se ne vrati (jeszcze długo, długo nie).

Gdzie czytasz?
W łóżku i w środkach komunikacji miejskiej. Ale nie jednocześnie :>

W jakiej pozycji najchętniej czytasz?
Na leżąco, z wysokim podparciem pleców i głowy. Nienawidzę natomiast czytać na siedząco, przy biurku. Brrrr...

Jaki rodzaj książek czytasz najchętniej?
Fantastykę, powieści historyczne i biografie.Wszystko o wampirach (i innych dzieciach nocy), Wikingach i Tudorach.Uwielbiam chick lit, czyli tzw. literaturę kobiecą (Emily Giffin, Sinead Moriarty, Sheila O'Flannagan, Gil McNeil czy duet Lloyd/Rees - chcociaż tam jest facet :>)

Co czytałaś ostatnio?
Kathryn Stockett "Służące" i Mick Wall "Enter Night: Metallica". Poza tym hektary książek o dinozaurach, koparkach i jelonkach Bambi. I księżniczkach Celestiach \m/

Co czytasz obecnie? Jaką książkę ostatnio kupiłaś/dostałaś?
Teraz przebijam się przez "Panów Północy" Bernarda Cornwella, czyli trzeci tom sagi saksońskiej. W kolejce czekają: polskie wydanie autobiografii Slasha i kilka pozycji o międzywojniu. 


Używasz zakładek, czy zaginasz ośle rogi? Jeśli używasz zakładek, to jakie one są?
Nie! Nie! Tylko nie to! Zaginanie rogów to barbarzyństwo. Ja jestem starej daty i do książek podchodzę z pełnym nabożeństwem, czyli wąchanie stron, głaskanie okładki itp. Za zakładki służą mi sklepowe paragony, jakieś nieduże ulotki reklamowe, różnego rodzaju karteluszki, czyli wszelkie badziewie. Zakładki owszem, posiadam w ilościach hurtowych, ale mają tę cechę, że gdy ich potrzebuję - nie ma żądnej pod ręką. Ale gdy w amoku szukam jakiegoś zaginionego rachunku czy bachorowej książeczki zdrowia – znajduję głównie zakładki.

E-book czy audiobook?
E-booki mnie kompletnie nie jarają. Nie umiem czytać z ekranu komputera/czytnika. Muszę mieć fizycznie przed sobą papier i czarne literki na nim :> To jest jakiś inny rodzaj koncentracji. Natomiast audiobooki uwielbiam - ostatnio pochłonęła mnie autobiografia Keitha Richardsa czytana przez Jana Peszka. Rewelacyjne połączenie tekstu i lektora! Ale tu znowu jest problem z koncentracją - gdy nie widzę tekstu, jakoś muszę oddelegować do rozumienia  więcej komórek mózgowych i nie starcza na codzienne czynności. Ile razy klęłam pod nosem, bo przejechałam docelowy przystanek albo wsiadłam nie do tego tramwaju...

Jaka jest twoja ulubiona książka z dzieciństwa?
Oh, tu nie mam najmniejszego problemu: w dzieciństwie to były Dzieci z Bullerbyn Astrid Lindgren (hehe, już wtedy mnie ciągnęło w tamte strony!), a jakiś czas potem - Jeżycjada Małgorzaty Musierowicz! Książki z tej drugiej serii uwielbiam do dziś (szczególnie pięć pierwszych), sięgam po nie w chandrowych chwilach (i znów jestem młoda i beztroska!!!)
  
Którą z postaci literackich cenisz najbardziej?
Yyyy... Lady Makbet? :oP
Chyba Jane Eyre.


Nie TAGuję dalej, bo już chyba wszystkie to miały. Ale jeśli nie - proszę czuć się oTAGowaną :o)



piątek, 24 sierpnia 2012

Alterra balsam do ciała Pomarańcza i Wanilia

Ha!
Dziś Was zaskoczę. Nie będzie żadnego lakieru. Ponieważ częstotliwość moich lakierowych postów nie jest porażająca, stwierdziłam, że raz na jakiś czas będę się z Wami dzielić przemyśleniami nt. otaczającej mnie rzeczywistości. Oczywiście w granicach rozsądku i przyzwoitości :>

Ostatnio w urodowej blogosferze podniósł się alarm pt. Alterra. Rossmann wpadł na pomysł, że wycofa ze swojej oferty kilka produktów z tej linii. Są to jakieś olejki, odżywka do włosów i balsam do ciała  (wybaczcie ignorancję).
Jestem niestety drogeryjnie lekko zacofana: nie śledzę nowości kosmetycznych, przywiązuję się produktów, które lubię (i rzadko zmieniam), poza tym jestem straszną alergiczką i nie dla mnie radosne eksperymenty z większością ślicznych zapachów, kolorów i konsystencji.
Jednak trwoga, która padła na dziewczyny mnie zaintrygowała. Może to, cholera, jakiś cudkosmetyk, a ja - gamoń - przechodziłam koło niego tysiąc razy i się nie poznałam?! Olejki chrzanię, nie bardzo wiem, co miałabym z nimi robić. Odżywką do włosów gardzę. Balsamem do ciała w zasadzie też - komu by się chciało smarować te hektary cielska :oP
Jednak balsam był złem najmniejszym i będąc w Rossmannie - zapodałam sobie butlę do koszyczka (potem wsiąkłam przy szafie Lovely...).
Dziś raniutko, szybki prysznic, a potem TADAM! balsam pomarańcza i wanilia. Obydwa aromaty bardzo lubię, więc nawet niespecjalnie byłam zmartwiona czekającą mnie imprezą ze smarowaniem.


Aby organizm nie przeżył szoku - zaczęłam smarowanie bez znachalania się, od lewej ręki. I w zasadzie na niej skończyłam. Przez chwilę myślałam, że - ślepa komenda - załapałam za butlę z kremem SPF50. Otóż nie,  aczkolwiek efekt podobny. Biały balsam, po kilku rozsmarowaniach, pozostaje białym balsamem. Po kilkunastu nerwowych potarciach, biel zniknęła. Ale nie tłusty film. Alterrowy balsam wsiąkał chyba z dobre kilka minut. Yyyy... ja nie mam zbytniego doświadczenia z nacieraniem się mazidłami, ale to chyba troszkę przydługo.

Uwaga! Teraz zobaczycie moją rękę. 

Pacnięcie balsamu na rękę mą białą. Oczywiście powinnam pokazać lewą rękę (jak przy pionierskiej próbie), ale mam tam jakieś straszne siniaki... Ale to chyba nie od Alterry :>




Pierwsze zamaszyste rozsmarowanie.


Drugie zamaszyste rozsmarowanie.


Trzecie zamaszyste rozsmarowanie.


Czwarte cholerne zamaszyste rozsmarowanie.


 Konkluzja moja jest następująca: wycofanie z rynku akurat tego produktu jest - moim zdaniem - całkiem niezłym pomysłem \m/

Sprostowanie: nie mam sinych rąk. Samo się tak zrobiło, na zdjęciu.

Czy Was też ten balsam jakoś boleśnie doświadczył? A może wręcz przeciwnie?

wtorek, 14 sierpnia 2012

Butter London No More Waity, Katie

Ten lakier była na mojej wishliście chyba głównie z powodu nazwy, bo przecież nie koloru - w fiolecie wyglądam fatalnie, aczkolwiek kolor bardzo lubię. Jarał mnie też troszkę ten gliterek :> Ale rzeczywistość skrzeczy - spotkało mnie lekkie rozczarowanie. Lakier jest w cholerę słaby w kryciu - trzy tłuste warstwy dają jako taki efekt kolorystyczny. Poza tym koszmarnie się nim maluje - nie wymagam, aby glitter układał się równomiernie i wypełniał luki, które powstały przy poprzedniej warstwie, ale lekko nie było. Kolor lakieru to fiolet z mocno szarą tendencją, a glitter to fiolecik właściwy, bardzo intensywny. Kombinacja cudna, ale jednak nie dla mnie, niestety. Powiem Wam tak: nie żre!

This one was on my wishlist because of the name, not a shade actually. Love violets and purples, but they look crappy on me. I was very excited about this glitter :> But reality bites - this polish was a disappointment. It's so bloody sheer - three fat coats give quite decent effect. Application was painful - you can see bald spots. The shade is violet, but mother was grey. Glitter is so lilac! Great combo, but not for me.







Teraz widać, jak bardzo jest przezroczysty
Now you can see how sheer it is


No to będzie brytyjsko \m/ Jedna z moich ulubionych pioseenk Leps.
Let go British then \m/ One of my my fav Leps' song.