piątek, 24 sierpnia 2012

Alterra balsam do ciała Pomarańcza i Wanilia

Ha!
Dziś Was zaskoczę. Nie będzie żadnego lakieru. Ponieważ częstotliwość moich lakierowych postów nie jest porażająca, stwierdziłam, że raz na jakiś czas będę się z Wami dzielić przemyśleniami nt. otaczającej mnie rzeczywistości. Oczywiście w granicach rozsądku i przyzwoitości :>

Ostatnio w urodowej blogosferze podniósł się alarm pt. Alterra. Rossmann wpadł na pomysł, że wycofa ze swojej oferty kilka produktów z tej linii. Są to jakieś olejki, odżywka do włosów i balsam do ciała  (wybaczcie ignorancję).
Jestem niestety drogeryjnie lekko zacofana: nie śledzę nowości kosmetycznych, przywiązuję się produktów, które lubię (i rzadko zmieniam), poza tym jestem straszną alergiczką i nie dla mnie radosne eksperymenty z większością ślicznych zapachów, kolorów i konsystencji.
Jednak trwoga, która padła na dziewczyny mnie zaintrygowała. Może to, cholera, jakiś cudkosmetyk, a ja - gamoń - przechodziłam koło niego tysiąc razy i się nie poznałam?! Olejki chrzanię, nie bardzo wiem, co miałabym z nimi robić. Odżywką do włosów gardzę. Balsamem do ciała w zasadzie też - komu by się chciało smarować te hektary cielska :oP
Jednak balsam był złem najmniejszym i będąc w Rossmannie - zapodałam sobie butlę do koszyczka (potem wsiąkłam przy szafie Lovely...).
Dziś raniutko, szybki prysznic, a potem TADAM! balsam pomarańcza i wanilia. Obydwa aromaty bardzo lubię, więc nawet niespecjalnie byłam zmartwiona czekającą mnie imprezą ze smarowaniem.


Aby organizm nie przeżył szoku - zaczęłam smarowanie bez znachalania się, od lewej ręki. I w zasadzie na niej skończyłam. Przez chwilę myślałam, że - ślepa komenda - załapałam za butlę z kremem SPF50. Otóż nie,  aczkolwiek efekt podobny. Biały balsam, po kilku rozsmarowaniach, pozostaje białym balsamem. Po kilkunastu nerwowych potarciach, biel zniknęła. Ale nie tłusty film. Alterrowy balsam wsiąkał chyba z dobre kilka minut. Yyyy... ja nie mam zbytniego doświadczenia z nacieraniem się mazidłami, ale to chyba troszkę przydługo.

Uwaga! Teraz zobaczycie moją rękę. 

Pacnięcie balsamu na rękę mą białą. Oczywiście powinnam pokazać lewą rękę (jak przy pionierskiej próbie), ale mam tam jakieś straszne siniaki... Ale to chyba nie od Alterry :>




Pierwsze zamaszyste rozsmarowanie.


Drugie zamaszyste rozsmarowanie.


Trzecie zamaszyste rozsmarowanie.


Czwarte cholerne zamaszyste rozsmarowanie.


 Konkluzja moja jest następująca: wycofanie z rynku akurat tego produktu jest - moim zdaniem - całkiem niezłym pomysłem \m/

Sprostowanie: nie mam sinych rąk. Samo się tak zrobiło, na zdjęciu.

Czy Was też ten balsam jakoś boleśnie doświadczył? A może wręcz przeciwnie?

6 komentarzy:

  1. nooo...mnie się zdaje, że ciągle czytałam negatywne recenzje balsamów Alterry - jak się mażą, lepią, nie wchłaniają. I żeli pod prysznic, że nie myją :)
    I peany na cześć morelowej odżywki, aż żałuję, że nie kupiłam. Bawię się w olejowanie, więc płaczę nad olejkiem antycellulitowym, ale podobno go nie wycofują a hatsu mi go upolowała :)
    (no i proszę, jak się rozpisuję przy nielakierowych postach :D)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zmienię chyba zawód na: myśliwy XD

      Usuń
    2. Ja nie czytywałam do niedawna blogów urodowych, więc nawet nie miałam pojęcia o istnieniu Alterry... Mój flirt z kosmetykiem nielakierowym skończył się porażką, więc chyba pozostanę przy malowaniu paznokci :-P

      Usuń
  2. Jak to bez lakieru? Chociaż zdjęcie butelki na pocieszenie byś wrzuciła XD
    Alterra na szczęście nigdy mnie nie kręciła. Miałam z niej całe 2 produkty i chyba więcej nie chcę ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Dla mnie idealne balsamy są takie które szybko się wchłaniają!

    OdpowiedzUsuń
  4. może rzeczywiście ktoś niechcący wcisnął do butelki tego balsamu krem z filtrem... :D albo balsam ma w sobie ukryty filtr :D

    OdpowiedzUsuń